Złota zasada
Czy wszystkie treningi wychodzą Ci perfekcyjnie? Na pewno nie. Nieważne, jak dobrze wyszkolony jest Twój koń i jak wysokie umiejętności sam prezentujesz – zawsze zdarzają się gorsze dni. Złota zasada to spokój. Pamiętajmy, że to co robi koń, w większości zależy od nas.
To co najważniejsze, to nie denerwować się. Konie wyczuwają nasze emocje. Możemy udawać do woli, ale rumaka nie oszukamy. Jeśli przychodzimy do stajni w dobrym humorze, wypoczęci i uśmiechnięci, to już połowa sukcesu. Zwierzę nie będzie wtedy nastawione na nerwy i stres. Odwrotną sytuację zastaniemy, gdy pojawimy się zdenerwowani, po ciężkim dniu, kiedy nie mamy ochoty z nikim rozmawiać i trening to zwykły obowiązek. Koń od razu zobaczy, że coś jest nie w porządku. Nasze ruchy przy nim też będą zupełnie inne niż w nastroju zrelaksowania. Będziemy bardziej gwałtowni, a dla zwierzęcia jest to znak świadczący o niebezpieczeństwie. Lepiej zostawić problemy za drzwiami stajni. Spróbujmy skupić się na dwóch słowach: złota zasada. Spokój ducha pozwoli na cieszenie się czasem spędzonym z koniem, a nie odhaczenie obowiązku.
Czyszczenie
Wiele badań wskazuje na to, że sposób w jaki czyścimy konia i przygotowujemy go do jazdy, ma ogromne znaczenie. Często wpadamy do stajni na ostatnią chwilę, trener już czeka na ujeżdżalni, a rumak przecież musi jakoś wyglądać. Nic jednak nie zmienia faktu, że trzeba mu poświęcić czas. Warto nauczyć się sprawnych, ale nie wariackich ruchów. Czyszczenie ma być formą relaksu i masażu, nie tylko walką o jak najszybsze ubranie konia. Naprawdę można wszystko przygotować w 15-20 minut i przy tym nie zaniedbywać rumaka. W ramach testu każdemu jeźdźcowi polecam zatrzymać się na moment przy siodłaniu i spokojnie pogłaskać zwierzaka, przejechać szczotką po czułych punktach (jak zad, czy brzuch pod popręgiem). Wtedy zupełnie inaczej pracuje się na treningu.
Jazda
Gdy przechodzimy do wsiadania, to złota zasada nie może opuszczać nas nawet na moment. Koń to istota żywa! Pamiętajmy o tym, że ma on prawo mieć gorszy dzień, coś go może rozpraszać, boleć, może być akurat nie w humorze do pracy. Co może nas uratować? Spokój. Niezależnie od tego, co się dzieje pod siodłem, my musimy być niewzruszeni. Bardzo często bywa też tak, że wina wcale nie leży w koniu, tylko w nas. Popełniamy jakiś błąd, a ponieważ go nie widzimy, to wściekamy się na wierzchowca. Mamy np. za sztywną rękę, a dziwimy się, czemu koń się spina. Nerwy są najgorszym możliwym doradcą. Przez niego zaczynamy się szarpać z rumakiem, wkurzać, pomoce stają się za silne i w gruncie rzeczy to właśnie wtedy psujemy najwięcej swojej pracy. Wystarczy jednak zachować zimną krew i przepracować problem. Pamiętajmy, że to jeździec jest dyrygentem! My dobieramy sprzęt, sprawdzamy jego stan i dbamy o konia, a przede wszystkim posiadamy pewne umiejętności. To jest właśnie powód, dla którego rozwój jest tak istotny. Pracujmy nad sobą, a wtedy efekty będą widoczne także u konia.